środa, 30 lipca 2014

Odkrywanie odkrytego

Zaświtała ostatnio we mnie refleksja nad potęgą internetu. Nie jest to jakaś odkrywcza myśl a nawet mocno trąci myszką jak na dzisiejsze czasy ale tak czasami jest, że odkrywamy niespodziewanie to co dawno odkryte. Przeglądałam folder z tym co w ostatnich latach udało mi się wydziergać i pomyślałam, że gdyby nie internet i dostęp do wielu dziewiarskich blogów pewnie moje druty leżałyby odłogiem do dziś. W dawnych szkolno-studenckich czasach druty i maszyna były obecne w moim życiu na co dzień. Było to źródło satysfakcji i  dochodów do studenckiej kieszeni. Natchnieniem w tamtych czasach była moja babcia, z zawodu najpierw modystka a potem z zamiłowania dziewiarka. Były to czasy mocno siermiężne gdy w sklepach nie było prawie nic a babcia potrafiła ze zwykłej anilany lub pseudo moherku wyczarować prawdziwe cuda. Pamiętam jak w jej przepastnej szafie były stosy włóczek czekających na przerobienie a panie czekały po kilka tygodni aby mieć w swojej szafie coś niepowtarzalnego. W tamtych czasach wyroby dziewiarskie były w cenie i można było z tego całkiem nieźle żyć, mając jednocześnie zadowolenie i satysfakcję oraz uznanie zadowolonych klientek. Obecnie w sklepach jest wszystko czego dziewiarska dusza zapragnie a łatwy dostęp do tysięcy wzorów to nieustająca inspiracja. Cieszę się, że po wielu latach wróciłam do mojego hobby, że mam wiele pomysłów. Tylko jak radzić sobie z natłokiem tych inspiracji i z permanentnym brakiem czasu oraz z pokusami by posiadać kolejne piękne motki. I tym razem to wina :) internetu. Szkoda, że babcia nie doczekała tych czasów bo Jej rady i pomysły bardzo by się przydały. Szkoda również, że tak mało osób docenia rękodzieło, które w tych mocno skomercjalizowanych czasach przegrywa z masówką.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz