poniedziałek, 30 lipca 2012

Jarmark Dominikański

Miniony weekend spędziłam w towarzystwie przyjaciółki nad polskim morzem.Wyjazd planowałyśmy od dłuższego czasu ale obowiązki zawodowo-rodzinne powodowały , że odsuwał się on  kilkakrotnie.Wreszcie udało się zgrać wszystkie terminy, znaleźć kwaterę na dwa noclegi w środku sezonu a nawet zamówić pogodę, która dopisała zadziwiająco. Okazało się, że pobyt nasz zgrał się z początkiem Jarmarku Dominikańskiego co bardzo mnie ucieszyło bo bardzo chciałam od dawna wybrać się na tą imprezę. W grzejącym słońcu przez kilka godzin oglądałyśmy cuda-niewidy przywiezione przez wystawców z różnych stron Polski i nie tylko. Obserwowałyśmy trendy i widać zwrot do natury zarówno w kuchni ( chleby na zakwasie, domowe wyroby wędliniarskie), w łazience ( ekologiczne, domowe wyroby kosmetyczne) jak i w szafie( wełna , jedwab, len, filcowane i dziergane wyroby z włókien naturalnych). Zrobiłyśmy drobne zakupy, powzięłyśmy pewne postanowienia rękodzielnicze i zmęczone ale zadowolone dzień zakończyłyśmy relaksem na plaży. Wyjazd baaaardzo udany, akumulatory podładowane i do urlopu będzie łatwiej doczekać. Na koniec kilka zdjęć dokumentujących weekend.










sobota, 21 lipca 2012

Spokojny weekend i jagodzianki

Znów długa przerwa ale cóż takie życie. Robótkowo lipa, mało że nic nie przybyło to jeszcze to co było unicestwiłam. Panujące jakiś czas temu upały dla mnie zabójcze spowodowały , że druty warczały a włóczka odpychała ale miałam czas dokładniej przyjrzeć się swoi dokonaniom i niestety stało się to co chyba zapowiadało się od początku. Szal Color affection przestał istnieć, niestety sposób wykonania nie podobał mi się coś się marszczyło, brzeg był nie taki jak powinien. Wiedziałam , że nie ma co brnąć dalej bo i tak się do niego nie przekonam. Obejrzałam milion zdjęć i wiedziałam , że można go zrobić ładnie. Teraz kłębki czekają na nową wenę. Tymczasem wybraliśmy się ze  znajomymi  w sentymentalną podróż na Suwalszczyznę w okolice gdzie dawno, dawno temu spędzaliśmy wakacje. Ja byłam tam na jesieni ubiegłego roku i wiedziałam , że muszę wyciągnąć męża i innych w to jedno z ostatnich spokojnych miejsc. Myślałam , że w sezonie będzie tam gwarno i gęsto a tu niespodzianka. Tak jak dwadzieścia parę lat temu cisza i spokój aż żal było wyjeżdżać nawet pogoda była OK.





Powyżej trochę suwalskich widoczków.
Na koniec jeszcze dzisiejsza działalność kulinarna. Naszło mnie na jagodzianki. Troszkę spóźniony zapłon miałam bo jagody właściwie się kończą ale udało się jeszcze kupić na sobotni deserek jagodzianki palce lizać. Zapraszam.